Jesteśmy z Jasiem w szpitalu. Od 17 do 19 czekaliśmy na izbie, o 20 Jaś trafił na oddział, a o 21 podłączyli mu kroplówkę. Dzielny z niego malec, ale wolę jednak mojego kochanego łobuza, niż słaniającego się na nogach odwodnionego bidaka. Jedna kroplówka za nami, druga trakcie. Krew upuszczona, jeszcze tylko dwa odpady metaboliczne i więcej z nas nie wycisną. Mam nadzieję, że na trzech dobach się skończy, bo patrząc na stan szpitala – więcej możemy stad wynieść niż przynieśliśmy.
Dziś moja noc na podłodze – o ile nie przegonią mnie pielęgniarki, bo przy dziecku można spać tylko na fotelu - własnym i to takim, który da się szybko złożyć, a ja burżujka umościłam sobie legowisko na śpiworze na gołej podłodze.