środa, 28 kwietnia 2010

Relacja z nieobecności

Postanowiłam pisać notki w pracy. W domu zwyczajnie nie mam na to czasu, zresztą wracając po 8 godzinach spędzonych prawie w całości przed komputerem, średnio chce mi się męczyć oczy –a z nimi u mnie coraz gorzej. Już od jakiegoś czasu wiedziałam, że świat nie stał się nagle rozmazany, tylko mój wzrok z lekka się spsuł. Ostatecznie diagnozę usłyszałam na badaniach okresowych do pracy. Astygmatyzm i minusiki na obu gałach ocznych. No cóż – kolejna dysfunkcja – po wrednym charakterze i tendencji do absorbowania tłuszczu z powietrza – odziedziczona po tacie. Badanie odbyło się pod koniec marca, a ja do tej pory nie mam jeszcze okularków. Powód jest oczywisty – do mojego piękny ryjek żadne patrzałki nie pasują. Dodatkowo jakoś ostatnio na nic nie mam czasu a dni lecą mi w zaskakującym tempie. Tryb praca-dom-praca zaczyna mnie męczyć, zwłaszcza, że w pracy są momenty, że siedzę i na siłę szukam sobie roboty. Zmiana działu spowodowała, iż większość czasu spędzam przy biurku. Niekorzystnie wpływa to na moja przemianę materii i mimo dietki, którą sobie narzuciłam zbędne kilogramy nie chcą się ode mnie odczepić. Wczoraj na konto wpłynęła pensyjka, która w normalnych okolicznościach wynagrodziłaby mi katorgi pracownicze. Niestety o 15 pensja wpłynęła na konto a o 18 już z niego wypłynęła, by dziś trafić w ręce niani. Marna końcówka wystarczy mi może na waciki. Nic to – w czerwcu może wpadnie jakaś premia, na którą teraz pracuje


Jaś natomiast spędza swój czas twórczo z nianią. Poza lepieniem z plasteliny, dużo rysują, malowali farbami, lepili z ciastoliny, dużo wychodzą na spacery. Generalnie jestem zadowolona z tego jak jest „zaopiekowany” Chociaż trochć denerwuje mnie „nadopiekuńczość” Niani i zbytnie przegrzewanie Jaśka. Pani Niania wszędzie widzi zagrożenia, i tak jak się umawiałyśmy – na bieżąco nam je relacjonuje, czasami są absurdalne – i po prostu je zlewam. Część okazuje się istotna, biorąc pod uwagę fakt, że niania nie chce Jaśkowi ciągle czegoś zakazywać – lepiej zatem coś usunąć z pola jego widzenia. Na razie się docieramy, szkoda tylko, że „przegadywanie” wszystkich spraw spada na mnie. Ale to już kwestia domówienia między mną a Wojtkiem – a z tym nadal mamy problem…

środa, 14 kwietnia 2010

...

Czas się zatrzymał w miejscu, a ja gdzieś w pogoni za codziennymi obowiązkami, zatapiam się w refleksji w mojej głowie i nie moge sie skupić na niczym.
Tyle chciałabym napisać, zrelacjonować, wszystko wydaje sie trywialne w obliczu śmierci... boje sie nieuchronnego... to nie byli moi "bliscy", moja rodzina, a jednak bardzo boli, a wszysytko w środku krzyczy "DLACZEGO??"... [*]