wtorek, 26 stycznia 2010

Zagilowany

   Jasiek znów dostał kataru, do tego ma chrypke i oczywiście jak w takiej sytuacji - brak apetytu. Odpuszczam mu jedzenie - i tak wazy całkiem, całkiem. A Jego lekka dietka może dobrze wpłynie na mój kręgosłóp, który po kilkakrotnym dźwignięciu Młodego każdego dnia zdecydowanie odmawia współpracy. Niestety to jedyne "plusy" choróbska. Ogólnie chodzę niewyspana, bo Młody wybudza się co pół godziny przez zapchany nos, a w dzień jest mega marudny. Czyli standard chorobowego zachowania. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest "uziemienie". Temperatura nie zachęca do spacerowania, ale słoneczko kusi, żeby choć podreptać wokół bloku. A tak siedzimy z młodym w czterech ścianach i powoli dziczejemy. Nawet jutrzejsza zabawa z kumplem musi zostać odwołana - nie fajnie jest przecież dzielić się gilem. Dobrze, że chociaż Wojtkowi w najbliższym czasie nie szykuje się żadne "oddelegowanie w siną dal". Jest więc szansa, że w piątek wyskoczę do kina:)

4 komentarze:

paulita pisze...

ty się ciesz, że masz Jaśka (nawet z gilami), bo ja mam tylko psa i też jestem uziemiona... oszaleć można w domu, w którym nikogo nie ma całe dnie...

codziejnik, czyli ciekawostki z życia codziennego pisze...

widzisz, gdybyś mieszkała bliżej - zawsze mogłybyśmy "uziemić" się razem, może było by raźniej?:)

InnaM pisze...

Ja tam się obawiam, ze mi gil wyskoczy jak na taki mróz wyleze :P

Wu pisze...

a ja mam Dżona, Bandytę, Malinę i amstaffa w jednym pokoju. zajebioza. polecam. generalnie się nudzę nieziemsko, tylko czasem nogą przytrzymam ścianę, bo dom do gołej cegły rozebrany.
ale nie, no nie narzekam.

Prześlij komentarz