niedziela, 3 stycznia 2010

Wszystko dobre co się kończy... za szybko

I znów pluję sobie w brodę... tyle planów, zaplanowanych wspólnych przyjemności i jak zwykle wielka dupa... dwa tygodnie urlopu Wojtka dobiegają końca, a ja czuję wielki niedosyt... a na domiar złego Jasiek się pochorował i od jutra będę musiała samodzielnie stawić czoła jego glutom do pasa... dobrze, że dzień pracy trwa tylko 8 godzin... TYLKO?!!... i kogo ja próbuję oszukać... ech... teśknię, chociaż jeszcze "dobre" trwa...

2 komentarze:

InnaM pisze...

Masakra, powrót do rzeczywistości jest cholernie bolesny :)

serducho pisze...

gluty do pasa...oj znam to, znam...
najlepszego w nowym roku!

Prześlij komentarz