środa, 18 listopada 2009

Opowieści o sprzętach domowych ciąg dalszy...

Od kiedy nasze dziecię odkryło, że wstawać da się wszędzie, jego ulubioną zabawką stała się pralka.
Początkowo opierał się o wgłębienie w drzwiczkach i chwiejnie podnosił swoją pupę.


Potem odkrył, że na górze znajduje się kilka pokręteł, a kiedy ruchy jego paluszków nabrały precyzji, zaczął świetnie sobie radzić z ustawianiem wszystkiego po swojemu.

Teraz trzy razy sprawdzam każde pokrętło, zanim wstawię pranie, bo raz omal nie wyprałam naszych delikatnych kolorowych ubrań w 80 stopniach. Jednak największą zabawę ma Jaś, kiedy otwiera i zamyka drzwi od pralki. Może to robić kilkadziesiąt razy, z różnych pozycji - leząc na brzuchu, siedząc, a teraz nawet stojąc bez upadania na tyłek.


Hitem jest też wkładanie głowy do bębna i wydawanie przeróżnych okrzyków, a także wprawianie go w ruch własnymi rączkami.


Niby wszystko to wygląda całkiem rozkosznie, a zajęcie syna pralką pozwala mi np. pozmywać naczynia, ale jakoś nie mogę odgonić od siebie myśli, że jak tak dalej pójdzie zaraz po zakupie nowej lodówki czeka nas wymiana palki.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie no Jas jest boski. Przypomnial mi sie moj Terrorist, ktoy robil to samo:) Szkoda, ze nie uwiecznilam tego.
Miszelin nie ma szans, bo pralka stoi w piwnicy, a ja rzadko z nim tam schodze.

ciernista

Prześlij komentarz